Astana czy Satana? – Piramida Fostera, zegarek Cyryla i kapelusz Zdrojewskiego

Astana czy Satana?

Gdyby ktokolwiek choć raz widział zdjęcia nowej stolicy Kazachstanu – Astany, wybudowanej na  pustynnym, azjatyckim stepie  za 15 mld petrodolarów, która w zamyśle jest połączeniem Morusowskiej „Utopii” z imperialną wizją Nursułtana Nazarbajewa, nie miałby wątpliwości, dokąd zmierza współczesność i jaką rolę w jego budowie przypisano religiom świata i ich wysłannikom, będącym inspiratorami i gwarantami nowego ładu, porządku  i harmonii.

Astana jest pierwszą, wybudowaną w ciągu 10 lat stolicą w XXI wieku i trzeba przyznać, jej widok zdumiewa i szokuje jednocześnie.  Przestrzeń, szerokie ulice i chodniki, jednocześnie brak prawie zupełnie zieleni –  drzew,  krzewów, stąd wrażenie sterylności. Szkło, asfalt, beton, bardzo dużo samochodów – miasto zimne, nieprzyjazne dla człowieka,  obfitujące we wszystkie tajemnicze sekrety okultystyczne, za to przyjazne wielkim interesom i niezwykle trudne dla służb.

 Piramida Fostera

Połączenie futurystyczno-okultystycznej wizji w architekturze, klimacie, detalach i przeznaczeniu ma za zadanie celebracji najstarszej znanej człowiekowi religii: kultu Słońca. Dziwnie i tajemniczo prezentuje się, w samym środku azjatyckich stepów,  gigantyczny „Pałac Pokoju i Pojednania”, który zdobi Astanę od 2009 roku.  Ma kształt szklanej piramidy o boku 62 m, wymyślonej przez znanego  brytyjskiego architekta, lorda Normana Fostera, którą zadedykował „połączeniu światowych religii”, a więc kolejnej utopii.

Według jego twórcy, budynek nie reprezentuje rozpoznawalnych religijnych symboli w celu umożliwienia harmonijnego połączenia wyznań. Wędrówka w środku budynku jest prawdziwie symboliczna, pokazuje ludzką ścieżkę do oświecenia; od piwnic, gdzie serwuje się ludowi rozrywkę, gdzie pomimo ciemności, cały niemal sufit zajmuje ogromny wizerunek słońca, po część środkową z wielkim, słonecznym stołem, wokół którego obraduje kazachski kongres religijny, aż do przeszklonego, bogobojnego  wierzchołka, skąpanego w świetle słonecznym. Okna zdobią obrazy gołębi, reprezentujących pokój, który będzie rezultatem połączenia wszystkich rządów na świecie i wszystkich religii w jeden nowy porządek świata.

 Kolebka Antychrysta

To właśnie ucieleśnienie Pitagorejskiej wizji świata, studiowane zawzięcie przez współczesnych okultystów, który zakłada  jego podział na trzy części: najwyższy świat – zwierzchników, wyższy świat – przełożonych i niższy – podwładnych,  został zrealizowany w Astanie, by gościć co trzy lata kongresy przedstawicieli religii świata. Dwa poprzednie odbywały się w Moskwie, III – w Astanie w 2009 roku, pod nazwą „Kongres Przywódców Tradycyjnych Religii Świata”. W IV Zjeździe Zwierzchników Religijnych Świata w Kazachstanie – 30 maja 2012 roku,  wziął udział Cyryl I (Władimir Michajłowicz Gundiajew), patriarcha Moskwy i wszechrusi oraz patriarcha Jerozolimy Teofil.

Występując na  ekumenicznym forum Cyryl podkreślił konieczność zachowania wspólnego dążenia wszystkich tradycyjnych religii do tworzenia wspólnego dobra i pokoju na świecie. Zjazd odbył się we wspomnianym  Pałacu Pokoju i Pojednania, o kształcie masońskiej piramidy, gdzie w sali konferencyjnej o nazwie „kolebka” (kolebka Antychrysta) spotkali się przedstawiciele 40 państw świata.

Podczas przemówień muzułmanów, żydów, buddystów jak i samego patriarchy Cyryla, ani razu nie wspomniano imienia Jezusa Chrystusa. Powszechnie przyjęto tam używać określenia „Najwyższy”. Mimo powołania „Rady 14-stu” największych religijnych liderów, w skład której wszedł sam Gundajew, zjazd nie był wydarzeniem stricte religijnym, gościł zaproszonych polityków i ministrów spraw zagranicznych znaczących w świecie państw.

 Zegarek Breguet

Czterodniowa wizyta w Polsce Patriarchy Cyryla I, wielbiciela francuskich win, podróży i drogich zegarków, który, jak obliczono, wart jest 4 mld dolarów, zarobionych na handlu papierosami, krewetkami i ropą, nie była równieżwydarzeniem  religijnym, choć przyjechał na zaproszenie arcybiskupa Sawy, prawosławnego metropolity Warszawy i całej Polski, który w czwartek powitał rosyjskiego patriarchę na lotnisku. Ale nie tylko.  Kompania reprezentacyjna WP,  eskorta motocykli i ochrona BOR (który nie potrafił ochronić polskiego prezydenta), obecność władz nie tylko kościelnych, ale i państwowych dowodzą, że wydarzenie nie miało wymiaru religijnego, ale charakter polityczny. Nie było bowiem nabożeństwa ani w katedrze katolickiej, ani prawosławnej, nie odmówiono modlitwy, a sygnatariusze nawet się nie przeżegnali. Byliśmy za to świadkami niespotykanego wydarzenia w bogatej  oprawie medialnej, choć sprawa zegarka Cyryla I – marki Breguet, za około 30 tys. euro, sfotografowanego podczas wizyty na Ukrainie, nie wróciła w wykonaniu rodzimym, więc fotoshop okazał się nieprzydatny.

 Kapelusz Bogdana Zdrojewskiego

Samo „Porozumienie” podpisano, wprawdzie nie w żadnej piramidzie, bo u nas w Polsce jedyne piramidy to finansowe, ale na Zamku Królewskim w obecności prezydium sejmu, senatu, polityków partii rządzącej, ministrów, prezydent Warszawy i byłego premiera T.Mazowieckiego. Choć, co godne pochwały, minister B.Zdrojewski wykazał się dużą kulturą, odpowiednią do swej funkcji, i nawet zdjął swój nieśmiertelny kapelusz, czego nie potrafił uczynić w Smoleńsku, nad ciałami ofiar katastrofy.

Uroczystość odbyła się w przyjaznej atmosferze; Prezydent dukał z kartki, arcybiskup  Michalik obwieścił pojednanie narodów ponad podziałami, zainicjowane trzy lata temu na sopockim molo (bo „brat za miedzą jest bliższy”), walkę z ateizmem i szkodliwą „cywilizacją” Zachodu.

W warstwie językowej, tekst  „Porozumienia” nie odbiega od znanych, komunistycznych wersji przemówień i nie uchronił sygnatariuszy od  zgranych  w PRL-u określeń typu: przyjaciele, bracia, Polacy i Rosjanie, bratnie narody.

Porównywanie go z orędziem biskupów polskich z 1965 roku i podpisaniem traktatu polsko-niemieckiego, w którym Niemcy, 25 lat po wojnie, uznali granice na Odrze i Nysie  rezygnując z wszelkich roszczeń terytorialnych, jest zatem wielkim nieporozumieniem. Bo podpisane w imieniu wiernych, którzy tekstu nie znali, nie będzie miało żadnego znaczenia, ponieważ za pomocą papieru nie da się walczyć z cywilizacją śmierci; zresztą Episkopat wojujący zamiast ewangelizującego, który zamiast przyciągać i zachęcać – wypowiada wojnę, zamiast bronić krzyża – od niego się odcina, zamiast bronić wszystkich  rodzin smoleńskich, ustami swego przedstawiciela mówi o niektórych, że są jak „czarne owce, które szukają zemsty”, nie zmieni świata i nie przybliży nas do prawdy.

Boże, widzisz i nie grzmisz!

I właściwie nic by się nie stało, ot, jedna maskarada więcej, bo tłumaczenie, że dokument podpisany przez patriarchę Cyryla i abp. Michalika to historyczne osiągnięcie, na którym zależało Stolicy Apostolskiej, nie ma oparcia w faktach. Benedykt XVI nie znał nawet jego treści, podobnie jak wierni. Jednak apel podzielił na nowo polskie społeczeństwo, a właściwie jego część. Środowiska liberalno-lewicowe, nazywające członków PiS rusofobiami, obwieściło wizytę Cyryla I  przełomem  w historii Polski i Rosji, chwaliło mądrość dziejową sygnatariuszy  i zapomniało nawet, że wcześniej walczyło o rozdział państwa od kościoła.

Po wybrzmieniu treści  apelu zmieniło zdanie.  I nie chodzi o grubą kreskę w historii obu państw, czyli apel o wybaczenie krzywd, niesprawiedliwości i wszelkiego zła wyrządzonego sobie nawzajem, lecz o fiasko legalizacji tzw. związków partnerskich i niepewny los gejów, aborcjonistek,  feministek i zakaz ich manifestacji pod groźbą łagru. A prawica? Tu zdanie jest jednoznaczne. Nie mamy za co przepraszać. Jeśli Rosja uzna prawdę historyczną o Katyniu, odda czarne skrzynki, wrak tupolewa i przyzna się do fałszowania dokumentów, dialog jest możliwy. Z rządem, bo nie można utożsamiać polityki Putina z całym Narodem rosyjskim.

MagdaF., sob., 25/08/2012

  • tekst opublikowany w nr.34/2012 Warszawskiej Gazety
 Za; http://blogmedia24.pl/node/59601

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.