Czarny Krucyfiks Królowej Jadwigi – Skarby Wawelu

Ołtarz cudownego Krucyfiksu królowej Jadwigi / kuria.pijarzy.pl

We wschodnim ramieniu ambitu  Katedry Wawelskiej, tuż przy zakrystii, znajduje się barokowy ołtarz wykonany w latach 1743-5 z czarnego marmuru, według projektu Franciszka Placidiego, włoskiego architekta i rzeźbiarza.

Ołtarz ten stanowi artystyczną ramę dla znajdującej się w jego centrum niezwykłej relikwii – krucyfiksu, pochodzącego z końca XIV w., zwanego Krzyżem św. królowej Jadwigi Andegaweńskiej.
W predelli tego ołtarza widnieje łaciński napis, który pierwszy raz pojawił się tam w 1500 r.:” ten zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa ukrzyżowany wizerunek przemówił do świętej Jadwigi Królowej Polski”.

Krucyfiks znajduje się tu najprawdopodobniej od samego początku, to znaczy od chwili, kiedy przywieziono go do Krakowa. Pierwsza wzmianka, która potwierdza jego obecność w katedrze, pochodzi z 1403 roku i wiemy, że już wtedy znajdował się tam, gdzie można go oglądać dzisiaj. Zapewne pojawił się na Wawelu w roku 1384 i przyjechał jako jeden z przedmiotów królowej.

Jeśli wierzyć źródłom, zawieszono go od razu właśnie w tym zakątku ambitu. Inne kaplice były już zagospodarowane, a narożnik katedry tworzył dodatkową wnękę, którą można było wykorzystać w celach kultowych. Od tego czasu zmieniały się tam tylko dekoracje. Dzisiaj krzyż znajduje się na tle srebrnej blachy.

Rzeźba Chrystusa ma dwa metry. Wyrzeźbiono ją z drewna lipowego. Wisi na dębowych belkach, przybita do nich trzema gwoździami. Ciało Zbawiciela jest lekko skręcone w prawo i przepasane perizonium, kunsztownie udrapowaną przepaską biodrową.

Także głowa Umęczonego jest skręcona w prawo i opuszczona, twarz wyraża głębokie cierpienie.

Kontur twarzy w otoczeniu loków, wykonanych z włosia, zapewne w XVII w.

Pod krzyżem, w mosiężnej skrzyni wykonanej przez prof. Witolda Korskiego spoczywają relikwie Królowej, przeniesione tu w czerwcu 1987 r., przed beatyfikacją.

Nie wiadomo, jak i o co modliła się Jadwiga pod tym krucyfiksem. Wiemy, że jej życie nie należało do prostych. Prawdopodobnie rozważała, czy dopełnić przyrzeczeń danych Wilhelmowi, czy wybrać i poślubić nieznanego Jagiełłę, poganina z północy. Nie wiedziała, czy wybierając Litwina, nie była wiarołomna wobec Habsburga, nie była też pewna rozstrzygnięć w tej kwestii Kościoła.

Pewnie modliła się też  o to, by ucichły oszczerstwa na jej temat, potem zapewne o dziecko…, o swoich najbliższych … (umierały kolejno jej najbliższe osoby, matka i siostra, każda tragicznie). Sama została matką tylko na kilkanaście dni  i były to dni boleści… (królowa zmarła 17 lipca 1399 r., cztery dni po długo oczekiwanej, trzytygodniowej córeczce, Elżbiecie Bonifacji. W chwili śmierci  miała 25 lat).

Tak więc urna z prochami Pani Wawelskiej znajdująca się u stóp Czarnego Krucyfiksu zdaje się być naturalnym elementem  i integralną częścią tego ołtarza, wszak Jadwiga spędzała długie godziny na modlitwie u stóp wawelskiego krzyża.

Ołtarz, w którym spoczywa, jak to  zauważył ks. B. Przybyszewski w książce „Święta Jadwiga Królowa zdobna w cnoty”, jest ołtarzem Krzyża świętego i serca Jadwigi. Jest ołtarzem jej pięknej miłości Chrystusa Ukrzyżowanego i serca oddanego naszemu narodowi i jego dobru, sprawie rozszerzania wiary świętej, nieustannej czci Bożej i podniesienia umysłów ku prawdom wiecznym: dobru i pięknu.

Teraz ilekroć ktoś przychodzi do św. Jadwigi Królowej staje przed Chrystusem tak, że jest ona najbardziej wiarygodnym drogowskazem i drogą prowadzącą pod krzyż Zbawiciela.

Jak Jezus na krzyżu zawieszon przemówił do Jadwigi, królowej naszej, pożytek cierpienia jej ukazując.

Legenda według J. Szczypki, źródło Sieradzon Juliusz, Dynastia Jagiellonów na lekcjach historii i języka polskiego, Płock 1998

Zdarzyło się pewnego wieczoru, iż najjaśniejsza królowa i pani Jadwiga przyszłą do świątyni wawelskiej. A był tam już w owe czasy krzyż ten sławny, na którym Zbawiciel dziwnie czarny wisi i łask ludziom nie odmawia, nad każdą nędzą się litując. Często zjawiała się tutaj królowa, ażeby w modlitwach i medytacji tkwić przed onym smutnym, jakby ściemniałym od samych bólów i mąk wszelakich obliczem Chrystusowym. Często wyklękiwała pokornie, gdyż zawsze milsza jej była rozmowa z niebem, niźli przyjemności, którymi możny dwór Jagiełłowy się trudnił i rycerstwo z najprzedniejszych krajów chrześcijańskich do siebie wabił.

Wszelako tamtego wieczoru królowa przyszła do katedry okrutnie zasmucona, a widoczna szata żebracza (w jaką dla niepoznaki się odziewała), jeszcze większego przymnażała jej rysom frasunku. Zaraz też święta wnuka Kazimierzowi padła przed krzyżem, ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać, lament niepodobnie wielki wydając. Jakież strapienie miała, iż krom szlochów i nadziei w Panu Bogu nie stało na nie już innej rady?
Ach, żaliła się królowa, iż nieszczęście, które ją umiłowało, na jednym poprzestać nie chce, lecz stale nowy, gorzki dar jej przynosi.
Żaliła się, iż jej zacnej matce, królowej Elżbiecie, straszliwą śmierć zadali buntownicy z ziemi Krowackiej, nawet zwłok nie szanując, ale wzgardliwie wieszając je na murach Nowigradu,
Żaliła się, iż miła sercu siostra Maria (która na one zelżywości Krowackie musiała patrzyć) zeszłą już z tego świata, niewielu roków, bo ledwo dwudziestu i pięciu dożywszy.
Żaliła się, iż Pan Bóg, pewnie swój niewiadomy gniew okazując, nie daje długo jej, Jadwidze dziecięcia, co by zgryzoty koiło, a przy tym stało się kiedyś dziedzicem tronu krakowskiego.
Żaliła się, iż tron ów, tak wspaniały, ona sama musiała okupić tyloma wyrzeczeniami, zostawiając hen madziarską ojcowiznę i przenosząc się na wzgórze, na Wawel, skąd tylko widać gród, bory i śpiesznie, jakby obojętnie nurt swój toczącą Wisłę.
Żaliła się, iż zastępy krzyżackie, którym przewodzi Konrad Wallenrod, komtur nader fałszywy i złości niesyty, wciąż oblegając zamki wileńskie, miotając w nie kulami z wrzącym wapnem, beczułkami z palącą się smołą albo i kawałami ścierwa z ubitych, a prześmiardłych już koni.
Żaliła się, iż szlachetny Książe Witold, pełen niezrozumiałego zaślepienia, nadal sprzymierza się z Teutonami i braterską dłoń Jagiełłowy odrzuca, a zaś Skirgiełło, grododzierżca wileński zbyt prostaczym obdarzony umysłem miód tylko spija i Litwie przyczynia klęsk.
Żaliła się, iż król jegomość, a jej Jadwigi, prawy małżonek, Władysław podług chrztu świętego, posądzał ją o wiarołomstwo, kiedy potwarca Gniewosz, Boże mu odpuść, tak szpetnie bajów nagadał, że jako musiał je potem odszczekiwać, pod stół włażąc.
Żaliła się, iż chłopkowie cierpią krzywdy niepomierne od swych panów, a ona tylko wtedy bronić może prześladowanych, gdy gwałt jest osobliwiej widoczny i głośny.
Żaliła się, iż mimo jej wysiłków wszędy tak wiele zła, dzikości, fałszu i przeciwieństwa jest narządzane, że poniektórym może się wydać, jakoby chytrzy diabłowie byli zwyciężeni i świata całego władni.
A kiedy tak żaliła się królowa, snadź czymś nader niemiłym do podobnego smutku przywiedziona, nagle poruszyła się czarna figura Chrystusowa. Ledwo tchu łapiąc, umęczony, rozpięty na krzyżu Jezus przemówił do klęczącej!
Mówił, iż prosi ją, by spokój ducha zachowywała.
Mówił, iż każde cierpienie, to cząstka Jego krzyża, pożytek swój mająca.
Mówił, iż kto chce iść za Nim, ten krzyż pospołu dźwigać musi.
Mówił, iż ten, kto Go nie naśladuje, nie jest godzien Jego serca.
I mówił, iż zawsze na świecie jedni płaczą, a drudzy się weselą, ale zaprawdę nadejdzie dla onych płaczków dzień, kiedy smutek ich w radość się obróci, której nikt już im nie odbierze.
A potem, powiedziawszy to wszystko, czarny Jezus uniósł rękę wysoko i pobłogosławił czcigodną królową, ona zaś uczuła, iż znaczna moc i pocieszenie w niej zamieszkały i rychło poczęła inszych dobrym a miłosiernym słowem wspierać.

_____________________–

http://www.kuria.pijarzy.pl/rozwazania/skarby_wawelu_na_wielki_post,_cz._i:_czarny_krucyfiks_krolowej_jadwigi_d8461_pol.html

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.