William Blake, Dzieciątko śpiące na krzyżu. 1799-1800, tempera na płótnie, 27,0×38,7 cm. Muzeum Wiktorii Alberta. Londyn
Nie mamy ucieczki, jedyną prawdziwą rewolucją jest świętość, jedyną odpowiedzią na samookaleczenie człowieka jest nawrócenie serca do Boga.
Co roku, w okolicach Bożego Narodzenia, miejsca Wcielenia Słowa przeżywają tragedię. Przeglądając (w internecie) miejsce Farnesina, w związku z organizowaną w parafii pielgrzymką do Ziemi Świętej, natknęłam się na nieznane mi dzieło Williama Blake’a: Dzieciątko Jezus śpiące na krzyżu.
Ikonografia, która rozpoczęła się w XVI wieku, należy do gatunku dzieł dewocyjnych przeznaczonych dla klasztorów. Na przykład św. Paweł od Krzyża miał bardzo wzruszający obraz przedstawiający Jezusa śpiącego na krzyżu. Jeśli każdy z nas urodził się, by umrzeć, Chrystus jeszcze bardziej. Twarde łoże, na którym spoczywa boski Infante, jest zapowiedzią spełnienia, które przyszedł przynieść i że bez cienia wątpliwości czeka go krzyż.
Twórczość Blake’a odrywa się od sentymentalnego klimatu innego Jezusa śpiącego na krzyżu, jak choćby słynnego Guido Reniego, i swoim stylem nadaje obrazowi niewątpliwie całkowicie współczesny dramat. Stojąca kobieta, pochylona i zbolała, zanim stała się Maryją, jest Matką Kościołem, która choć świadoma Ofiary Chrystusa, patrzy na nią jak na nową.
Nie jest zdziwiona, ale rozumie jej absurdalną i jakoś przewidzianą konieczność. Porusza ta postać. Nawet my, chociaż jesteśmy przyzwyczajeni do najciemniejszych wiadomości, oglądanie gwałconej tęsknoty, śpiewanej co roku przez wielowiekową literaturę, w to Boże Narodzenie pokoju, w którym wojny i stronnicze interesy są zawieszone, boli. Przeraża nas deja-vu, którego nie chciałoby się doświadczyć.
Rusztowanie oddziela małego Jezusa od znajdującego się za nim krajobrazu: deski i belki, które wydają się być pierwotnie projektem domu; wokół niego narzędzia ciesielskie i cyrkiel, dobrze widoczny obok szczytu krzyża. Wystudiowana niedbałość z jaką Blake maluje to wszystko wzmacnia ich wartość symboliczną.
Człowiek buduje domy, które nie dają schronienia, ustawiając siebie, pomiędzy boską obietnicą Pokoju, duszącą nadbudowę generującą konflikty,
Jak nie myśleć o Ziemi Świętej? W Jerozolimie i enklawie Betlejem, symbolu naszej epoki, która chełpiąc się chęcią zburzenia murów i mitologizowaniem słowa dialog, zamiast tego widzi nieustanne wznoszenie się ogrodzeń, nieporozumień i niejednoznaczności języka?
Tak, te drewniane konstrukcje są naszymi krzyżami, robimy je nieustannie i nierzadko przybijamy do nich Niewinnych, jak Dzieciątko Jezus. Dlatego Święta Bożego Narodzenia w aurze spokoju, do którego się odnoszą, niepokoją! W obliczu niewinnej radości, jaką rodzi to Dziecię, świat wrogi wierze drży; wyczuwa, że za tym Śpiącym stawka jest wysoka; że Dzieciątko jest wieczną skałą, a Jego krzyż jest młotem w ręku Boga przeciwko arsenałowi wojny, ekonomicznym super potęgom i drażliwości świeckiej myśli. Głupstwo krzyża eliminuje również moce masońskie.
W końcu zapierający dech w piersiach krajobraz jak okiem sięgnąć: błękitne góry giną na horyzoncie, a słońce obejmuje wszystko, co: poza. Pokój jest poza naszymi barykadami i pretensjonalnymi osądami.
Opuszczam stronę Farnesina i internetowe prognozy … między jaśniejszą przyszłością a nadchodzącą apokalipsą, odnajduję spokój w kobiecej postaci Blake’a i w jej dłoniach połączonych w modlitwie.
Nie mamy ucieczki, jedyną prawdziwą rewolucją jest świętość, jedyną odpowiedzią na samookaleczenie człowieka jest nawrócenie się do Boga z serca.
Tłum. M. Jasińska
Źródło:
Gloria Riva
giovedì 14 dicembre 2017
https://www.avvenire.it/rubriche/pagine/gesu-bambino-dorme-sulla-croce-e-il-destino-del-natale