Na zaśnieżonej autostradzie w Ohio 4 kwietnia 1971 roku biały dwudrzwiowy Ford Falcon z 1961 roku na łysych oponach, uderzył z dużą prędkością w barierkę. Samochód nie był wyposażony w pasy bezpieczeństwa ani w bezpieczne szkło w oknach. Prosty sześciocylindrowy silnik przeszedł przez zaporę ogniową między katolickim kierowcą a jego 16-letnim protestanckim przyjacielem.
Kiedy opadł kurz, przejechała ciężarówka. Kierowca ciężarówki pomógł krwawiącemu kierowcy wysiąść z samochodu. Potem poszedł po chłopca, ale nie znalazł pulsu na już zimnej szyi.
Zadzwonił na policję przez swoje radio CB. Przyszedł oficer i również sprawdził chłopca, ale znalazł go martwego.
Czekając na karetkę, zwykły sedan zatrzymał się i wysiadł katolicki ksiądz. Ponieważ kierowca był katolikiem, namaścił go.
Dobry Ojciec zapytał wówczas funkcjonariusza, czy mógłby wejść do środka i namaścić chłopca.
„Dzieciak nie żyje Ojcze, nie trać czasu” brzmiała odpowiedź.
Miłosierny kapłan ponownie zapytał, czy mógłby namaścić chłopca. Za pozwoleniem wspiął się na zimny silnik i pobłogosławił chłopca Sakramentem Namaszczenia Chorych. Następnie wysiadł, wsiadł do samochodu i opuścił miejsce zdarzenia.
Dziesięć minut później chłopiec wyszedł z rozbitego samochodu ku zdumieniu wszystkich.
Byłem tym chłopcem – i nadal modlę się za tego świętego, który mnie namaścił.
© Matt C. Abbott
__________
Tłum. M.J.