Kulisy wyboru Stefana Wyszyńskiego na prymasa Polski – Krzysztof Zagozda

—  Któż znałby Hektora, gdyby Troja była szczęśliwa?

5ab9206f3b823a6214d711c449fb480c 1

Nie wiem, jak potoczyłyby się losy Kościoła katolickiego w Polsce, gdyby nie zagadkowa śmierć bp. Stanisława Kostki Łukomskiego.

Nie wiem, czy jego hipotetyczne prymasostwo mogłoby ocalić Kościół w Polsce w taki sposób, w jaki on sam ocalił przed zniszczeniem zaminowaną już przez Niemców łomżyńską katedrę.

————————————

Październik to miesiąc, w którym zawsze silnie nurtują mnie pytania dotyczące   zmian,   jakie  zaszły w łonie Kościoła katolickiego w Polsce po roku 1945.  —  Dlaczego właśnie w październiku?

—  Bo w karty tego miesiąca na stałe wpisała się na wskroś tajemnicza śmierć polskiego biskupa,  —  śmierć, która do dziś waży na losach Polski i Kościoła, śmierć, o którą nikt się nie głośno upomina.

26 października 1948 r. ceremoniom pogrzebowym Prymasa Augusta Hlonda przewodniczył – powszechnie  uznawany za jego następcę – biskup łomżyński Stanisław Kostka Łukomski, sekretarz Episkopatu Polski.

— Nikt wówczas nie podejrzewał, że dwa dni później umrze on w tym samym szpitalnym łóżku, co dotychczasowy zwierzchnik polskiego Kościoła!

Zaskakujące, nieprawdaż?

Ale po kolei.

Nazajutrz po pogrzebie Prymasa Hlonda z Warszawy w kierunku Łomży wyruszył samochód, którym podróżowali: — bp Stanisław Kostka Łukomski, ks. kanonik Henryk Kulbat oraz Aleksander Sokołowski – kierowca biskupa.

Z nie do końca ustalonych przyczyn (nieoficjalna wersja mówi o podpiłowanej kierownicy) —  pojazd uderzył w drzewo rosnące tuż przy krawędzi szosy.

—  Poszkodowanych opatrzono w szpitalu w Ostrowi Mazowieckiej.

Biskupa Łukomskiego odwieziono zaraz potem karetką do szpitala sióstr Elżbietanek w Warszawie — (stukilometrowa podróż trwała aż cztery godziny!).

Następnego dnia stan chorego nagle pogorszył się  — i biskup zmarł.

Co ciekawe, kierowca biskupiego samochodu wkrótce zatrudnił się w strukturze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zajmującej się inwigilacją duchowieństwa.

Zastanawia też fakt, że ks. Henryk Kulbat jakby „zapomniał” o całym zdarzeniu —  i nigdy publicznie nie wypowiedział się na jego temat,  ani nie podniósł  żądania wyjaśnienia wszystkich okoliczności śmierci biskupa!

Co więcej – nie uczynił tego żaden inny oficjalny przedstawiciel Kościoła katolickiego,  — nawet po upadku tzw. komuny!

Kim był biskup Stanisław Kostka Łukomski i komu mogło ewentualnie zależeć na jego śmierci?

Jako zwolennik narodowej demokracji, a także przyjaciel Romana Dmowskiego i gen. Józefa Hallera,

—  nigdy nie uznał porządku, jaki zapanował w Polsce po zamachu majowym 1926 r.,  — a podczas obu okupacji i po zakończeniu II wojny światowej wspierał konspiracyjne ugrupowania ruchu narodowego.

Polityczne sympatie i ortodoksyjna bezkompromisowość powodowały, że wciąż rosły szeregi jego wrogów.

—  Było to szerokie spektrum: —począwszy od przedwojennych wolnomyślicieli,  socjalistów, lóż masońskich, piłsudczykowskiej sanacji, aż po utrwalaczy tzw. władzy ludowej.

Ci ostatni przygotowywali biskupowi pokazowy proces sądowy, —  jednak jakość zebranych przeciw niemu „dowodów” była tak licha, że rozśmieszyła nawet stalinowskich prokuratorów.

Czy to wówczas w białostockim Urzędzie Bezpieczeństwa podjęto decyzję fizycznego pozbycia się ks. Łukomskiego?

A może rozkaz przyszedł z Warszawy?

Brak  jakiegokolwiek zainteresowania sprawą ze strony Instytutu Pamięci Narodowej uniemożliwia dziś uzyskanie odpowiedzi na te pytania.

Kłamstwem byłoby twierdzenie, —  że poglądy i postawa biskupa łomżyńskiego nie rodziły opozycji w samym Kościele.

—  Wręcz przeciwnie.

Posługując się  modnym do niedawna dualizmem, —   można by powiedzieć, że ks. Stanisław Łukomski reprezentował „narrację Niepokalanowa”,

—  z którą konkurowała —  (dziś okazuje się, że czyniła to nadzwyczaj skutecznie)  — „narracja Lasek”.

Tę pierwszą powszechnie określa się mianem Kościoła integrystycznego, a drugą – otwartego.

Było też coś dodatkowego, coś, co dodawało pikanterii stosunkom biskupa łomżyńskiego ze środowiskami „Kościoła otwartego”:

—  przed — i powojenne bezpodstawne zarzucanie mu antysemityzmu.

Twórcy  i współpracownicy ośrodka w Laskach,  to w dużej mierze prozelici (jak np. Zofia Landy, krewna bp. Bronisława Dembowskiego – kapelana Lasek,   uczestnika  spisku w Magdalence),

—  stąd resentymenty o charakterze narodowościowym i ekumenicznym miały wymiar szczególny.

Mało kto wie,  —  że to właśnie w kościele w Laskach odbyło się pierwsze w Polsce —  10 stycznia 1962 r., —  a więc jeszcze przed obradami Soboru Watykańskiego II

—  nabożeństwo ekumeniczne zorganizowane przez ks. Bronisława Dembowskiego!

Równo rok temu nad tragiczną śmiercią bp. Łukomskiego pochylili się dziennikarze   tygodnika   Uważam Rze,   —    którzy  wskazując na ubecką rękę sprawczą, —   skwapliwie podważyli tezę o możliwości objęcia przez niego urzędu prymasowskiego.

Argumenty podnieśli dwa.

—   Po  pierwsze wytknęli mu zbyt zaawansowany wiek, —  choć wcale nie byłby on najstarszym dwudziestowiecznym prymasem-elektem.

—  Drugi argument był innej natury,  — choć równie schopenhauerowski:

—  dziś wiemy, —  że   przed   śmiercią   wskazał on (Prymas Hlond) na swojego   następcę  młodego biskupa Stefana Wyszyńskiego z Lublina.

A co wiemy tak naprawdę?

— Niewiele.

Oficjalna – a zarazem nieweryfikowalna – wersja mówi o tym, że tę zaskakującą   wolę  Kardynał August Hlond przekazał na łożu śmierci swojemu sekretarzowi,  — ks. Antoniemu Baraniakowi.

Nie było żadnych innych świadków tego – niezwykle ważnego przecież – zdarzenia, choć choremu prymasowi posługiwała spora grupa księży i zakonnic.

Pius XII nie podważył przedstawionej mu wersji wydarzeń — i godnością arcybiskupa   gnieźnieńskiego   obdarzył   wychowanka  Lasek – ks. bp. Stefana Wyszyńskiego.

5ab9206f3b823a6214d711c449fb480c 1

Od lewej bpi:  Baraniak, Wojtyła, Wyszyński

Ks.   bp   Antoni   Baraniak  to postać ciekawa, —  choćby z tego względu, że jest jednym z tych hierarchów Kościoła, którzy pośmiertnie cieszą się niesłabnącą estymą środowisk lewicowych z Gazetą Wyborczą na czele.

Przez wielu nazywany był szarą eminencją Episkopatu, a przeze mnie – Józefem Retingerem w sutannie,

—  gdyż   zewnętrznie  i z racji charakteru swojej służby, — jako żywo przypominał sekretarza gen. Władysława Sikorskiego.

Karierę rozpoczął bardzo szybko, —  bo już w wieku 29 lat został osobistym sekretarzem prymasa Augusta Hlonda, a później – w wyżej naszkicowanych okolicznościach – nowego prymasa, kardynała Stefana Wyszyńskiego.

—  Wielu   wskazywało   go   też,   —   jako   najbliższego   przyjaciela ks. bp. Karola Wojtyły.

Za zgodą władz komunistycznych wszyscy trzej —   ( ks. ks. Wyszyński, Wojtyła i Baraniak)   —  czynnie uczestniczyli w sesjach Soboru Watykańskiego II,

—  a ks. Baraniak   wpisał   się  w soborowe annały —  jako promotor ONZ-owskiej   koncepcji   zmiany   kalendarza   na   13-miesięczny.

Nie wiem,  —  jak potoczyłyby się losy Kościoła katolickiego w Polsce, gdyby nie zagadkowa śmierć bp. Stanisława Kostki Łukomskiego.

Nie wiem, —  czy jego hipotetyczne prymasostwo mogłoby ocalić Kościół w Polsce   w taki sposób, —  w jaki on sam ocalił przed zniszczeniem zaminowaną już przez Niemców łomżyńską katedrę.

Nie wiem także, czy ewentualni kontynuatorzy jego  misji wykazaliby tyle samo niezłomności i hartu ducha.

Wiem jedno:  —  wokół tej postaci od sześćdziesięciu pięciu lat panuje dziwna zmowa milczenia,

— a publiczne artykułowanie narzucających się pytań dotyczących okoliczności jej śmierci nie przysporzą mi sympatii w kręgach Kościoła posoborowego.

————————————-

Krzysztof Zagozda

Za; https://katolikintegralny.wordpress.com/2015/04/28/2359/

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

%d blogerów lubi to: